Krótka historia o tym jak trafiliśmy na bezludną wyspę
Dzisiaj opowiem Wam krótką historię o tym jak trafiliśmy na bezludną wyspę. Scenariusz był bardzo prosty: Albert ma urodziny we wrześniu, a w tym roku mieliśmy je świętować właśnie w Tajlandii.
Wiedziałam, że na zabranie jakiegoś konkretnego prezentu nie będę mieć miejsca więc postanowiłam, że musi być to prezent zrealizowany na miejscu. Tylko pytanie jaki? Po wielu dniach przeglądania różnych hoteli na booking.com znalazłam idealny nocleg. Super hotel na wyspie Ko Chang i to w bardzo dobrej cenie. Nie zastanawiając się dłużej zarezerwowałam. Ten brak zastanowienia sprawił, że na wyspie spędziliśmy de facto 1,5 dnia. Jednak ten krótki czas wystarczył abyśmy zakochali się w niej bez pamięci. Już wiemy gdzie na pewno wrócimy 🙂
Następnego dnia rano leniwie wstajemy na hotelowe śniadanie. Trochę luksusu nikomu nie zaszkodzi. Decydujemy się wynająć skuter ponieważ do przepięknej plaży Lonely Beach mamy spory kawałek, a chcielibyśmy jeszcze trochę pojeździć po wyspie. O ile czas nam pozwoli! Ta przyjemność kosztuje nas zaledwie 26 zł na cały dzień z paliwem. Można to oczywiście było zrobić taniej ale nie chcemy się bawić w zostawianie naszych paszportów w wypożyczalni, szukaniu najtańszej opcji – cena, która oferują nam w hotelu w dalszym ciągu jest satysfakcjonująca. Przemieszczanie się skuterem po wyspie, pomimo iż w Tajlandii obowiązuje ruch lewostronny, to strzał w dziesiątkę!
Cały dzień spędzamy na przepięknej, piaszczystej plaży Lonely Beach, na której poza nami jest całe jedenaście innych osób. Zdjęcia, które zrobiłam idealnie obrazują „o co chodzi z pogodą w Tajlandii”. Szczególnie na trzecim zdjęciu widać, że pogoda jest pozornie nie najlepsza. Nic bardziej mylnego – na zewnątrz cały czas było ok 30 stopni, a woda w morzu jest tak ciepła, że Albert nie wychodzi z niej przez kilka dobrych godzin. Mnie osobiście taka pogoda odpowiadała ponieważ niezbyt lubię się opalać. To jednak nie znaczy, że się nie opaliłam – pomimo zachmurzenia wróciliśmy oboje z całkiem ładną opalenizną. Zresztą zobaczcie sami:
Wyspa Ko Chang, choć na początku nie byliśmy do niej przekonani, okazała się najwspanialszym miejscem na naszej trasie. Żałujemy, że byliśmy tam tak krótko i utęsknieniem czekamy na powrót!